Skończyły się ferie, tradycyjnie w tym roku przechorowane. Mróz zamknął nas w domu. Jack głównie sprintował po ogródku, a spacery mieściliśmy raczej w półgodzinie... Mimo to dni mijały nam szybko i po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, że nie całkiem bezproduktywnie. W najbliższy weekend na pewno napiszę więcej o tym, co działo się pod koniec stycznia i w lutym, na razie niestety mam czas tylko na to, by donieść, że Jack pozdrawia donośnym szczekiem swoich czytelników i melduje, że ma się świetnie, poziomem energii kilkakrotnie przewyższając swoich właścicieli.:)