Uwielbiam tę porę roku, kiedy wszystko jest jeszcze ciepłe i jasne, ale momentami za mgłą, jakby nie całkiem z tego świata.
Próbowaliśmy zbierać przeróżne cuda, które uznawaliśmy za jadalne, o takie:
I takie:
Ale to stworzenie zbierało przede wszystkim...
o takie:
Zbierało i wypluwało. No cóż.
Ciągle jednak małpiszon domagał się chwalenia, że pięknie zbiera, to chwaliłam, cóż było zrobić. Na szczęście każdy złowiony żuk po obszczeku i torturach zostawał w lesie, cały i zdrowy, chociaż pewnie mocno zdenerwowany.
A takiego... Takiego to nawet nie próbowaliśmy zbierać. Po powrocie z lasu, już w pełnym słońcu i bez mgły, tylko się zachwycaliśmy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz