sobota, 13 sierpnia 2016

Pies w ogródku

Na razie bez zdjęć, bo wszystkie "zapasy" straciłam (zepsuta karta SD w telefonie, grrr), a sam Jack pozostaje chwilowo nieuchwytny - śmiga w tej chwili po ogródku, a ja obserwuję go tylko przez kuchenne okno i nie mam pod ręką niczego robiącego sensowne zdjęcia.
Właśnie, śmiga po ogródku - i o ogródku dzisiaj będzie.

Wielokrotnie nasłuchałam się, że trzymanie psa w bloku to sadyzm i jeśli ktoś nie ma ogródka, absolutnie nie powinien mieć psa. Chociaż doceniam zalety posiadania ogródka, uważam takie rozumowanie za kompletną bzdurę. 

Mieszkam przy ulicy domków jednorodzinnych, przy każdym domku ogródek - a w każdym ogródku piesek. Czasem nawet nie piesek, ale pies albo psisko. Od kiedy sama mam psa, a niedawno minęły trzy miesiące (właściwie to nawet od czasu, kiedy tu mieszkam, czyli od dwóch lat) nie widziałam jeszcze, żeby którykolwiek z tych psów był na spacerze. Po sąsiedzku mieszka wielki kaukaz. Do dyspozycji ma średniej wielkości ogródek, ale po kilku latach zwiedzania swojego terytorium od płota do płota zajmuje się głównie leżeniem na ganku i darciem paszczy na przechodniów, nawet tych, co nie mijają bezpośrednio jego posesji, ale idą drugą stroną chodnika. Ogródek dalej - kundelek wyglądający trochę jak skrzyżowanie JRT z pitbullem. Czasem lata po ogródku luzem, wówczas, kiedy tylko ktoś przechodzi chodnikiem, rzuca się na furtkę z takim impetem, jakby planował ją staranować, a przechodnia roznieść w proch i pył; na ogół jednak uwiązany na dziwnej konstrukcji ciągnących się w powietrzu linek. Jeszcze ogródek dalej: młody pies, który z rozbiegu rzuca się na bramę, bardzo agresywnie szczekając. I tak dalej...
Myślę, że tym psom lepiej byłoby w bloku. Właściciel musiałby ruszyć swój ciężki zad, zejść z psem po schodach kilka razy dziennie chociażby po to, żeby pupilek nie zasikał mu mieszkania. Takie trzymanie psa w ogrodzie, w totalnej izolacji od człowieka, to jest dopiero sadyzm...
Jak jest z Jackiem?
Teraz, latem, w ciągu dnia ma nielimitowany swobodny dostęp do ogródka - drzwi wejściowe do domu są uchylone. Kiedy był małym szczylkiem, w ogóle nie wychodził sam, potem dokładnie zabezpieczyliśmy całą posesję i wypuszczamy go "prawie samopas", tzn. kontrolując go z okien i co kilka minut wychodząc zerknąć, czy wszystko ok.  Na ogół nawet nie trzeba go sprawdzać, Jack sam się melduje co kilka chwil. Kiedy ktoś stoi przy furtce, pies podnosi wielki wrzask połączony z machaniem ogonkiem i robieniem serii akrobatycznych wyskoków - uwielbia gości. Na szczęście furtka i brama są zakluczone i nie da się tak po prostu wejść, więc szansa, że ktoś go niepostrzeżenie zwędzi, jest minimalna. Wieczorem zasady nieco się zmieniają - pies nie biega sam, tylko wychodzi z nami, bo w ogródku czają się fascynujące ćmy i jeże, które Jack namiętnie obszczekuje, jeśli nikt go nie pilnuje - a wielki jazgot o 22 to nie jest to, co chcemy robić sąsiadom (chociaż oni nie mają takich oporów - sąsiedzkie psy nocujące na dworze potrafią szczekać o dowolnej porze).
To są ogromne plusy ogródka. Minusy - codziennie trzeba zrobić rundkę ze sprzętem sprzątającym i wyzbierać psie kupy. Jak się coś przegapi - jest ryzyko, że wdepnie się dzień później w czasie gonitwy, ale trudno, bywa. Ogródkowe buty nie mają na szczęście bieżnika na podeszwie. Kolejny minus - boję się, że ktoś nam psa czymś syfiastym nakarmi. Na szczęście nasza ulica jest bardzo mało uczęszczana, a dostęp do ogródka z chodnika jest mocno ograniczony, to tylko kilkumetrowy kawałek płotu, który widać z kuchni - kiedy pies biega samopas, po prostu mam otwarte okno (i na pewno usłyszę szczek Jacka, kiedy ktoś minie naszą posesję) i w każdej chwili mogę wyjrzeć, skontrolować sytuację i ryknąć "zostaw" - działa świetnie, to jedna z naszych najczęściej ćwiczonych komend. 
Reszta - same plusy... O ile pies jest nie tylko "ogródkowany", ale i ma kontakt ze światem i człowiekiem, a tego naszemu Jackowi nie brakuje. Poza swobodnym bieganiem po ogrodowych krzaczorach obowiązkowa jest ogródkowa zabawa z psem: aportowanie piszczącej świnki, przeciąganie się, zabawa w ganianego i chowanego i co tam nam jeszcze przyjdzie do głowy. Zwykle po takiej zabawie Jack dobrowolnie idzie z nami poleżakować w domu. Poza tym pies idzie obowiązkowo na dłuższy spacer (co najmniej raz dziennie). Codziennie chodzimy gdzie indziej: czasem do miasta, czasem na pola albo do lasu, a kiedy wybieramy się gdzieś dalej, np. do Gdańska na Jarmark, zwykle zabieramy go ze sobą i zalicza spacer całodzienny. Zależy mi, żeby poznawał nowe ludzi i nowe miejsca, potrafił podróżować nie tylko samochodem, ale i pociągiem czy autobusem. 
Dotychczas zdarzyło się może kilka dni, kiedy nie wyszedł poza ogród - raz powaliła nas wszystkich grypa żołądkowa, a ze dwa czy trzy razy lało tak, że sam pies nie miał ochoty wyskoczyć dalej niż trawnik. Nie wyobrażam sobie, żeby miał całe dnie spędzać tylko na działce. Wystarcza mi jego mina, kiedy widzi w mojej dłoni szelki i smycz - sam się ustawia "do zapinania" i jeszcze pomaga, odpowiednio unosząc łapki, żeby tylko jak najszybciej pójść na spacer. Coś pięknego.

2 komentarze:

  1. Niestety wiem coś o tych wiecznie siedzących na podwórku psach.. Sama niejednokrotnie mijam 2-3 takie osobniki. Jeszcze ani razu odkąd tutaj mieszkam nie widziałam ich na spacerze. Wystarczy chociażby w pełnej ciszy przejść drugą stroną ulicy, aby natychmiastowo podniosły alarm, tym samym alarmując inne pobliskie psy. Zazwyczaj kończy się to koncertem psich głosów dopóki osoba nie zniknie z pola widzenia. Również uważam, że takim psom lepiej byłoby w bloku. Tak jak wspomniałaś, samo to, że pies może zasikać mieszkanie, czy je zdemolować z nadmiaru energii byłoby dobrym powodem do chociażby zrobienia kilku kółek wokół bloku. Pies zawsze mógłby poznać nowe zapachy, czasem ludzi i inne psy. Jeden z moich psów mieszka aktualnie w kojcu na podwórku u dziadków, mimo to, że mają duże podwórko i kilka hektarów ziemi, wychodzę z nim na spacery po wsi. Chcę aby miał kontakt z nowymi psami, a nie wyłącznie tymi znajomymi, nowe zapachy, przygody.

    Pozdrawiam,
    www.piesradzi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to ważne. Ogródek ogródkiem, można się wyszaleć i pobrykać, ale to nie zachęca psa do myślenia. Widzę, jak zachowuje się Jack, kiedy przez jeden dzień nie wyjdzie na spacer, tylko na swój ogródkowy wybieg. Pies dziczeje. To zupełnie nie to.

    OdpowiedzUsuń