niedziela, 19 czerwca 2016

Krótka historia Małego Pieska

Tak wyglądał, kiedy do nas przybył:


Spojrzenie cwaniaka sugeruje, że może nie do końca jeszcze obczaił teren, ale czuje się już u siebie i koty sąsiadów, które traktują nasz ogród jako publiczną toaletę, będą sobie musiały znaleźć nową kuwetę. Co prawda nie planuję pozwolić Jackowi na zostanie mordercą kotów, ale sąsiedzi nie muszą o tym wiedzieć i może zaczną jednak bardziej pilnować swoich futrzaków. Pozostaje tylko kwestia jego stosunku do kotów w ogóle - na Czesława (kota mojej mamy) na szczęście nie drze paszczy, ale dziko pędzi w jego stronę, merdając ogonkiem, niestety Czecho syczy, jeży się i zwiewa... jak się te relacje ułożą, jeszcze zobaczymy, pewnie trzeba będzie nad tym popracować.

 Kilka dni temu, po dobrym miesiącu w naszym domu, Jack wyglądał już tak:


Powoli znika "szczeniaczkowatość", Jack zaczyna przypominać małego koksa, który pilnuje swojej dzielni, a przynajmniej taką ma minę. Tu akurat odpoczywa po dzikiej zabawie z piszczącą świnką, żując szyszkę. Szczegółowa fotorelacja wkrótce!
Zna już każdy zakątek domu i ogrodu. Chociaż najchętniej przebywa w towarzystwie człowieka, wybiera się niekiedy na samodzielne przechadzki, np. w poszukiwaniu kapcia do gryzienia (może ludzie jakiegoś przegapili i nie schowali). W przebłyskach geniuszu robi na komendę "siad", cudownie reaguje na "do mnie" (w ułamek sekundy po moim okrzyku rozlega się tupot wielkiej ilości małych łapek), od kilku dni aportuje i coraz częściej "wymienia się" ze mną zabawkami. Mądra bestia, już pojmuje, że jak jedną odda, rzucę mu drugą! Czasem jeszcze ma napady gryzienia po nogawkach spodni i po rękach, ale coraz łatwiej nam to przekierować na coś innego, np. żucie gryzaka albo polowanie na zabawkę. Rozumie "nie" i "nie wolno", chociaż na ogół po kilkanaście razy sprawdza, czy NA PEWNO nie wolno, czy akurat TEGO nie wolno i czy może jednak (po trzech sekundach) JUŻ wolno robić to, czego podli ludzie zabraniają. Przez większość czasu jest jednak grzeczny, słodki, energiczny i radosny, aż miło popatrzeć; dwa trudniejsze tryby psa, czyli pirania albo brałem amfetaminę, trwają raczej krótko i są do opanowania. Reguły toaletowe opanował błyskawicznie, a nieliczne wpadki zdarzają się zwykle, kiedy przegapimy nawet te mniej subtelne znaki (błagalne spojrzenia, mało delikatne podgryzanie ręki, węszenie i takie tam) i Jack w rogu pokoju przyjmuje pozycję... No, pewnie wiecie jaką. I pewnie wiecie, że na ogół wtedy jest już za późno i pozostaje walić się w pierś: moja wina, moja wina... 
Czasem rozmyślam sobie, jaki pies z niego wyrośnie. Te pierwsze tygodnie tak szybko minęły...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz